czwartek, 24 lipca 2008

Co Europa myśli o chamach

Poseł Palikot nazwał prezydent RP chamem, czym wywołał święte oburzenie i reakcje prokuratury, która natychmiast wszczęła śledztwo z paragrafu „znieważenie głowy państwa”. Znieważenie jest ewidentne, bo trudno uznać, że określenie „cham” miało mile połechtać prezydenta, a poseł Palikot miał co innego na myśli. Z punktu widzenia polskiego prawa sprawa jest ewidentna, zastanawiać się można tylko nad wysokością kary, jaką wymierzy sąd.
Ale, ale, nie tak szybko. Zawsze podejrzewałem posła Palikota o ciągotki estradowo-kabaretowe, ale nigdy o głupotę. Co bowiem się stanie, jeśli polski sąd posła prawomocnie skarze? Pójdzie on do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu i wygra. Bez dwóch zdań.

Trybunał już wypowiadał się w podobnych kwestiach. W 1997 roku orzekł, że „określenie idiota – użyte wobec polityka w publicznej debacie – aczkolwiek obraźliwe – nie może być podstawą skazania osoby posługującej się takim epitetem”
.
Wyrok dotyczył sprawy „Oberschlick przeciw Austrii” i zapadł 1 lipca 1997 roku. Oberschlick był dziennikarzem tygodnika Forum a Joerg Haider politykiem, przewodniczącym Austriackiej Partii Wolności.
Zgodnie z doktryną Trybunału, polityk musi tolerować więcej krytyki niż zwykły obywatel, przy czym dotyczy to również bolesnych reakcji mediów i opinii publicznej, szczególnie jeśli polityk sam je sprowokował własnym zachowaniem lub słowami. Mowiąc inaczej, ktoś zaangażowany w działalność publiczną powinien pogodzić się w tym, że będzie przedmiotem ataków raniących jego poczucie godności.
Trudno mieć wątpliwości, że opinia Palikota o Kaczyńskim podpada pod tę wykładnię.

Cieszyłbym się, gdyby Palikota polski sąd skazał, bowiem tylko wtedy będzie mógł się odwołać do Strasburga. Paragraf „znieważenie głowy państwa” jest równie absurdalny, jak – także obowiązujący – prawny zakaz korzystania z trawników. Prezydentowi, podobnie jak innym politykom, przysługuje szacunek z racji czynionych przez niego działań i postawy, a nie z racji urzędu. Niejeden funkcjonariusz publiczny swój urząd ośmieszył i zniesławił. Nikt ich za to karze.