czwartek, 24 stycznia 2008

Media mało ważne

Pamiętacie takie wypowiedzi?
„Media sprzymierzyły się przeciwko Prawu i Sprawiedliwości”
„Trwa zmasowana kampania oszczerstw przeciw mnie i mojemu bratu.”
Albo z ostatniego wywiadu dla tygodnia Wprost:
„Ale, oczywiście, kampania dyskredytowania nas w mediach przynosi efekty. (…) Nie chcę generalizować. W Polsce są uczciwi dziennikarze i rzetelne tytułu (…). Ludzie dopuszczający się zła, i to zła w czystej postaci, są promowani. Zwalcza się natomiast tych, którzy walczą ze złem. Zwalcza się natomiast tych, którzy ze złem walczą”.
Jarosław Kaczyński przyzwyczaił nas do myśli, że media są taką potęgą polityczną, że mogą zmieniać wyniki wyborów. Kiedyś zwycięstwa i przegrane miały zależeć od tego, co napisze Gazeta Wyborcza, potem, co pokaże telewizja Kwiatkowskiego. Ponieważ Kaczyński chyba wierzy w to, co głosi, po zdobyciu władzy także zaanektował – w myśl hasła „kto ma media, ten ma władzę” – TVP i Radio Publiczne. Zresztą to twierdzenie uznawane jest za oczywistość przez polityków wszystkich opcji. W jego prawdziwości wierzą także publicyści, przekonani, że ich opinie są dla pewnej części elektoratu wiążące.
W tym kontekście przełomowe są wyniki badań socjologów i fizyków z Uniwersytetu Wrocławskiego. Przebadali oni wpływ mediów na decyzje podejmowane przez wyborców. Stworzyli teoretyczny model wymiany opinii w trzech grupach społecznych: mieszkańców wsi, małych i dużych miast.
Wnioski?
Po pierwsze: media z żadnym wypadku nie są w stanie zmienić opinii wyborców na korzyść wspieranej przez nie partii w takim stopniu, by przesądziło to o wyniku wyborów;
Po drugie: Jeśli media popierają jakąś partię, wzbudza to podejrzliwość wyborców z wielkich miast, którzy głosują dokładnie odwrotnie.
Czy przyjmiemy te wyniki wiadomości? Zwłaszcza w sytuacji, gdy za chwile rozpocznie się kolejna walka o media publiczne, tym razem wywołana przez koalicję PO-PSL? Śmiem wątpić. Z jednej strony trudno nagle przestać wierzyć w coś, uznawanego za „oczywistą oczywistość”. Z drugiej, trudno ukryć, że uznanie faktu bardzo ograniczonego wpływu mediów na opinię publiczną, skutkuje pewna ich degradacją, co nie w smak byłoby także samym mediom. Oczywiście tym tradycyjnym. Bo jeśli tracą one wpływ, jeśli to, co piszą i pokazują nie ma aż tak wielkiego oznaczenia, to właśnie na skutek rozwoju Internetu, gdzie maleje wartość informacji tradycyjnej (zobiektywizowana, zweryfikowana przez dziennikarza treść) a rośnie informacji nowego typu: tworzenie i wymiana subiektywnych opinii.

(listopad 2007)

Brak komentarzy: